Fragment wywiadu z książki „Polaków rozmowy o polityce”. Rozmowę z prof. Jerzym Bralczykiem przeprowadził Jan Osiecki(z rozdziału: Prof. Jerzy Bralczyk: Niegrzeczny język polityków)
Co to jest „język polityczny”?
Słowo „polityczny” znaczyło kiedyś tyle, co „grzeczny”. Zatem „język polityczny”, choć nie pamiętam takiego połączenia, musiało oznaczać: język grzeczny, uprzejmy.
A zatem polityk to jest osoba grzeczna i uprzejma?
Niekoniecznie, choć tak powinno być. „Polityczny” to oczywiście przymiotnik. Rzeczownik „polityka” oznaczał grzeczność, reguły grzeczności i tym podobne. „Obserwować z kimś politykę” znaczyło tyle, co: przestrzegać zasad grzeczności, savoir-vivre’u. Dziś, kiedy mówimy o języku politycznym, myślimy o języku, który służy do wyrażania treści politycznych.
Porozmawiajmy o tym nowszym znaczeniu. Czy powstało coś takiego jak język polityczny?
Raczej można mówić o języku polityki.
Co to znaczy?
To język charakterystyczny dla pewnej sfery zawodowej, tak jak język garncarzy czy informatyków.
(…)
Politycy mówią inaczej niż zwykły Kowalski?
Tak, charakterystyczny dla polityków jest pewien rodzaj konwencjonalności. Mówienie w celach politycznych najczęściej charakteryzuje się przemyślanym brakiem spontaniczności.
Dlaczego?!
Bo większość takich wystąpień to działania w celu wykreowania swojego wizerunku. Z tego powodu politycy nie mogą sobie pozwolić na spontaniczność, muszą mówić zgodnie z pewnym założonym planem.
(…)
Politycy upraszczają do granic możliwości przedstawiane sprawy?
Nie. (…) Politycy prezentują nam pewne schematy, mity lub, jak ktoś woli, opowieści, do których są przyzwyczajeni. Takie historie mają całe grupy lub nawet pokolenia – można na przykład mówić o opowieści Solidarności, a nawet o paru opowieściach.
Jakie są w tej chwili główne opowieści na naszej scenie politycznej?
Jest ich kilka. Wyobraźmy sobie opowieść PiS-owca o Okrągłym Stole i już mamy pewien wzorzec. Przedstawiciel Czwartej RP będzie podobnie interpretował całą złożoną historię Okrągłego Stołu – jako pewien zgniły kompromis między „czerwonymi” a częścią opozycji. Inną narracją jest opowieść SLD-dowca o PRL – czyli opowieść o dobrym systemie, który dbał o jednostkę – z minimalizowaniem jego wad.
Ale to są wyjątkowo proste wizje świata.
Bo dzisiaj coraz rzadziej mamy do czynienia z dyskusją publiczno- polityczną, a coraz częściej z prezentacją stanowiska. Można przewidzieć, kto i co powie. Dzięki temu możemy sprawdzać, do jakiego stopnia nasze wyobrażenie o narracjach jest zasadne.
I wszyscy politycy są aż tak przewidywalni?
Czasem pojawiają się osoby specyficzne, które wiedzą, że mogą zaistnieć przez rodzaj szokowania czy kontrowersyjność swojej wypowiedzi. Tę sztukę posiedli między innymi Janusz Palikot, Joanna Senyszyn czy Jacek Kurski. To są ludzie, którzy w sposób specyficzny, bardziej wyrazisty starają się zaistnieć. Można powiedzieć, że na różnych etapach były to różne próby – pewną swoistość prezentował premier Pawlak. To osoba dość rzadko postrzegana jako dobry mówca, choć ostatnio mówi bardzo poprawnie i trafnie, a od zawsze prezentuje pewien rodzaj dowcipu atrakcyjnego intelektualnie. Są mówcy, którzy zaczynają istnieć w sposób charakterystyczny, szokując. Czy rzeczywiście ich wizerunek będzie przekładany na atrakcyjność w wyborach – trudno powiedzieć.
To już ostatni fragment książki Jana Osieckiego „Polaków rozmowy o polityce”. Zapraszamy do lektury, prosimy o uwagi i komentarze.
Informacja o książce: