Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka
1050
BLOG

ERYK MISTEWICZ: Kto ma narrację, ten ma rację

Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka Polityka Obserwuj notkę 2

Fragment wywiadu z książki „ Polaków rozmowy o polityce”. Rozmowę z  Erykiem Mistewiczem przeprowadził Jan Osiecki(z rozdziału: Eryk Mistewicz: Kto ma narrację, ten ma rację)

Czym teraz jest polityka?
Przestała być grą salonów rozgrywaną w społecznej próżni. Dewiza jednego z moich serdecznych przyjaciół, bliskiego współpracownika Nicolasa Sarkozy’ego, brzmi: „Nie szukajcie wyborców w centrum, to już nieprawda, że tam są. Idźcie za nimi, szukajcie ich wszędzie, od prawa do lewa”. Polityka stała się sztuką znajdowania ludzi, odczytywania ich zainteresowań, wsłuchiwania się w ich głos, zatrzymywania ich uwagi. W świecie bombardującej nas zewsząd informacji, swoistego molestowania medialnego, wcale nie jest to łatwe. Jeszcze niedawno przeciętny Europejczyk był w stanie skupić swoją uwagę na ponad czterdzieści sekund, dziś – ledwie na kilkanaście. Szybsza, sprawniejsza musi być komunikacja, a w potoku informacji, faktów, obrazów, dźwięków czy też trzech tysięcy reklam, z jakimi mamy do czynienia każdego dnia, nasz mózg zatrzymuje najlepiej właśnie narracje.
 
Profesjonalna narracja może więc mieć większą moc niż przekaz tradycyjnych mediów?
Tak. Przestaje się liczyć, w czyich rękach są wielkie media. Dla polityków stało się ważniejsze, czy potrafią stworzyć taką narrację, która rozejdzie się wśród ludzi i wywoła efekt podobny do infekowania wirusem komputerowym, rozprzestrzeniającym się w błyskawicznym tempie i infekującym następne maszyny. Jeśli historia powstała w zgodzie z zasadami marketingu narracyjnego, jest nie do zatrzymania ani przez przeciwników politycznych, ani przez nieprzychylne jej media. Podobnie jak najlepsze systemy antywirusowe nie radzą sobie z najnowszymi pomysłami hakerów.
 
Jak wygląda historia, która nas urzeknie?
Marketing narracyjny to skomplikowana sztuka mająca swoje zasady, reguły. To, niestety, nie jest tak, że możemy w łatwy sposób przyrządzić danie, które uzyska pięć gwiazdek u Michelina4. Nie chciałbym mówić o kuchni. Każda historia jest bowiem inna. Jedna zawiera wielki spór, grozę – jest trzymającym w nastroju filmem sensacyjnym, w którym Dawid walczy z Goliatem. I nie musimy nawet instruować odbiorców, po której stronie sporu powinny zostać umiejscowione ich emocje. A inna jest romantycznąlovestory, dzięki której przenosimy się w świat marzeń, lepszy świat dla naszych dzieci. Politycy mają im to umożliwić. Jednocześnie nie zapominajmy o jeszcze jednym warunku: narracja nie może być dłuższa niż reklamówka telewizyjna.
 
Dlaczego?
Odbiorcy nie chcą, przede wszystkim, jak już powiedziałem, nie mają na to czasu, a często już nie potrafią na dłużej skupić swojej uwagi. Przekaz musi być więc jak najkrótszy, wycyzelowany, trafiający „w punkt”. Ale kluczem jest narracja i w takiej właśnie formie podany przekaz.
 
Zatem skończmy teoretyzować, bo trwa to za długo i czytelnik się znudzi. Proszę o przykład narracji.
Świetnie opowiedzianych historii dostarcza każdy poranny dziennik. Budząc się, już przecież wiemy, jaka historia przytrzyma naszą uwagę tego dnia. Może to być śmierć ikony popkultury, wielka powódź, uzyskanie praw do E uro 2012 albo silny szeryf, który dba o nas i nasze dzieci, rzucając hasło „kastrowania pedofilów”. Albo na przykład spalony samochód polityka, który walczy o prawo i sprawiedliwość, narażając się wielkim graczom, w tym najgroźniejszym z groźnych – niszczącym państwo ministrom, którzy służbową kartą kredytową zapłacili osiem złotych szesnaście groszy za rybę, a jak wiadomo, jest to symbol mafijnych porachunków. Temu walecznemu żołnierzowi prawdy i sprawiedliwości ktoś pod osłoną nocy niszczy samochód…
 
Mamy film sensacyjny.
Jeśli zostanie dobrze zrealizowany, rozgrzeje ludzi, opowie ich po „naszej” stronie, wówczas sprawi, że z nienawiścią podchodzić będą do naszych wrogów. To o podpaleniu samochodu albo o nowej hucpie Janusza Palikota ludzie będą mówili jak o najważniejszym wydarzeniu polskiej polityki, nie o bezpieczeństwie energetycznym czy traktacie lizbońskim. Zresztą sam traktat jest najlepszym przykładem, jak nieopowiedziany przez elity dokument, narzucony niejako siłą biurokratycznej machiny, nie zostanie zaaprobowany inaczej niż poprzez rozwiązanie siłowe. Chyba że zostanie Irlandczykom „opowiedziany”, nad czym już pracują konsultanci. W Polsce prezydent Lech Kaczyński nie potrafił wykorzystać niepodpisywania traktatu lizbońskiego do zyskania wsparcia części opinii publicznej, nie potrafił wykorzystać naturalnej szansy zbudowania ciekawej narracji na swoją rzecz. Co więcej, nie potrafił tego, dlaczego jest przeciw podpisaniu traktatu lizbońskiego, opowiedzieć w sposób zrozumiały dla przeciętnego Polaka.
(…)
Dużo jest takich historii?
Wszędzie na świecie w demokracjach rozwiniętych mamy dziś do czynienia z rywalizującymi agendami dnia, walką narracji. Współczesne sztaby polityczne w części zajmującej się komunikacją przypominają coraz częściej redakcje – z planowaniem tematów, analizowaniem trendów, przewidywaniem, co się wydarzy, co, jak i przez kogo powinno zostać skomentowane, w którym momencie warto wygenerować własnąstory. I dzieje się to nie tylko w trakcie
kampanii wyborczej.
 
To znaczy, że wszystko, co widzimy w mediach, to historie wymyślone przez ekspertów od PR?
Bez przesady. Oczywiście, życie nie znosi próżni, a człowiek, także dziennikarz, ze swej natury jest istotą leniwą i stadną. Jeśli media nie mają pomysłu, jak ciekawie o poranku rozbudzić czytelnika, słuchacza, widza, to z chęcią przyjmują to, co proponują politycy. Przecież dziennikarze wiedzą już, że wystarczy zaprosić do porannego programu Janusza Palikota czy Nelly Rokitę, aby mieć zapewnione zwycięstwo tego dnia w cytowaniach przez inne media. Cieszą się obie strony – i medium, i polityk. Czasami wystarczy ten proces zainicjować, przygotować „zawodnika” i medialną strategię z pogranicza polityki i popkultury. Uwagę odbiorcy polityki zajmuje już tylko pełna dramatyzmu rywalizacja osobowości, rywalizacja telewizyjnych gwiazd, celebrytów reprezentujących swoje partie. Nie ma miejsca na spory programów i idei. Jest – na uśmiech lub naburmuszenie, czasami anegdotę, nieświadome, a coraz częściej wyreżyserowane, potknięcie. Przede wszystkim zaś – na profesjonalnąstory.
 
Fragment książki Jana Osieckiego „Polaków rozmowy o polityce”. Zapraszamy do lektury, prosimy o uwagi i komentarze.
 
Informacja o książce:

Prószyński i S-ka to marka jednego z największych wydawnictw książkowych w Polsce. Firma istnieje od 1990 roku. W 2008 roku wydawanie książek sygnowanych logo Prószyński i S-ka przejęła spółka Prószyński Media. Profil wydawnictwa obejmuje literaturę polską i światową, zarówno klasykę, jak i prozę współczesną, literaturę faktu i biografie, książki popularnonaukowe (m.in. seria „Na ścieżkach nauki”). Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazały się m.in. dzieła zebrane Pawła Jasienicy i Melchiora Wańkowicza (ostatnio wznowiona została słynna „Karafka La Fontaine`a”, nazywana biblią dziennikarstwa), książki Jadwigi Staniszkis, Grzegorza W. Kołodki, Laurence’a Reesa, Guy Sormana, wywiady-rzeki m.in. ze Zbigniewem Religą (autorstwa Jana Osieckiego), książki Andrzeja Paczkowskiego „Trzy twarze Józefa Światły” i „Wojna polsko-jaruzelska”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka