Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka
792
BLOG

Janusz Palikot: Pracuję nad marką „Janusz Palikot”

Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka Polityka Obserwuj notkę 1

Fragment wywiadu z książki „Polaków rozmowy o polityce”. Z Januszem Palikotem rozmawia Jan Osiecki

Czym jest dla pana polityka?
Tym samym co biznes, wyzwaniem.
 
Dlaczego biznesmen nagle rezygnuje z prowadzenia dochodowej firmy i zajmuje się polityką?
Bo wyczerpałem karierę biznesową. (…)Miałem za sobą już mniej więcej osiemnaście lat pracy w biznesie i chyba brakowało mi nowych wyzwań. (…) Zawsze byłem zaangażowany społecznie, jestem w końcu człowiekiem pierwszej Solidarności. Ukształtowały mnie wydarzenia z roku ’80 i ’81.
 
Moment! Przecież wtedy miał pan szesnaście lat...
I moje działania były na miarę szesnastolatka. Jako przewodniczący samorządu uczniowskiego w liceum w Biłgoraju postulowałem zmiany w szkole. Może z dzisiejszego punktu widzenia te propozycje wydają się nieco naiwne, ale wtedy były ważne. Chciałem, żeby uczono nas prawdziwej historii, żeby przedstawiciele samorządu mogli brać udział w radach pedagogicznych. No i żeby dyrekcja szkoły przestrzegała kodeksu ucznia.
 
Jak skończyła się ta historia?
Dyrektor przy pierwszej okazji zawiesił mnie w prawach ucznia, a ja w odpowiedzi na to zorganizowałem strajk. Niemal wszyscy uczniowie na znak solidarności ze mną następnego dnia nie poszli do szkoły. Kilka tygodni później generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Zostałem zatrzymany czternastego grudnia, potem wyrzucono mnie z liceum i miałem zakaz uczęszczania do szkół na terenie ówczesnego województwa zamojskiego.
(…)
 
Ilu z czterystu pięćdziesięciu dziewięciu osób, które są poza panem w sejmie, powierzyłby pan kierowanie swoją firmą?
Widzę wielu ludzi utalentowanych, choćby nasz europoseł ze Szczecina Sławek Nitras. To człowiek bardzo aktywny, energiczny, ma dobryogląd sytuacji, jeśli sądzić po tym, jak działają struktury PO w Szczecinie,potrafi budować zespół.
(…)
 
A która kategoria ludzi jest potrzebna w rządzie?
Przy rządzeniu krajem powoli zaciera się granica między zarządzaniem, czyli kategorią menedżerską, a rządzeniem, czyli kategorią polityczną. Zarządzanie zaczęło się w czasach Ronalda Reagana. To on wprowadził do polityki najlepszych menedżerów ówczesnych czasów. A oni zaczęli wprowadzać w polityce procesowanie pewnych obszarów działalności państwa.
 
Co to znaczy?
Wyznaczali cele, robili strategiczną analizę słabych i mocnych stron. W tej chwili inwazja zarządzania dotyczy już niemal wszystkich sfer życia publicznego. Przejście biznesu do polityki się nasila.
Uważam, że warto, by także pomoc społeczna, choć nadal powinna być finansowana przez państwo, była organizowana przez prywatne instytucje. Takie instytucje starałyby się o pieniądze z budżetu, proponując różne programy, i potem przekazywałyby je potrzebującym. Taka dystrybucja pomocy byłaby o wiele bardziej efektywna niż dzisiaj, poprzez państwowe ośrodki pomocy.
A wracając do wątku, od którego wyszliśmy, w polityce, nawet w partiach opozycyjnych, ba, nawet w PSL, które było zawsze synonimem obciachu i braku umiejętności myślenia w kategoriach ekonomicznych i biznesowych, te procesy zarządzania się pojawiają.
 
Czyli kolegom z PSL powierzyłby pan firmę. A komuś z PiS?
Niewątpliwie Adam Hofman sprawia wrażenie człowieka ciekawego, a fakt, że jest nieco zacietrzewiony politycznie, nie przeszkadza w prowadzeniu firmy. Niezły jest również Paweł Poncyljusz, choć jemu brakuje siły indywidualnej. To jest człowiek doskonale nadający się do zarządzania dojrzałym już przedsiębiorstwem. Do poprowadzenia nowej firmy lepszy byłby Hofman.
Natomiast takim graczom jak np. Kurski nie powierzyłbym firmy. Oni są powszechnie postrzegani jako osoby fałszywe, więc kontrahenci nie wiedzieliby, jak ułożyć z nimi relacje.
 
A Jarosław Kaczyński nadaje się na menedżera?
Muszę przyznać: dobrze zarządza PiS-em. Także chyba od strony ekonomicznej. Zatem ma talent, przynajmniej w dobieraniu sobie współpracowników, którzy organizują wszystkie działania. Kaczyński zrobił niewiele dla Polski i w moim przekonaniu nie ma dla niego miejsca w encyklopedii. Z okresem jego sprawowania władzy nie wiąże się żadne pozytywne działanie – nie zrobił niczego, co byłoby godne zapamiętania, tak jak „reformy Balcerowicza” wprowadzane przez rząd Tadeusza Mazowieckiego czy cztery reformy Buzka. Jednak nie można powiedzieć, że to osoba pozbawiona talentu. Stworzył PiS.
 
Mówiąc w kategoriach biznesowych, PiS był green-fieldem, i to stworzonym w bardzo krótkim czasie.
Tak. Kaczyński dobrał ludzi, porozdawał im role, potworzył zespoły i to wszystko nieźle działa. Zatem nie można odmówić mu talentów przywódczych. Czy nadaje się na menedżera? Według mnie byłby lepszym patronem, czyli osobą, która zbiera zespół i wyznacza zadania. Zatem bardziej widziałbym go w radzie nadzorczej niż w zarządzie firmy.
 
Wróćmy do pana. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają. Może za to pieniądze pomagają w polityce?
(Chwilę się waha, głęboko wzdycha). Też nie. Wszystkie moje kłopoty wynikają z tego, że mam pieniądze. Proszę zwrócić uwagę na ciągle toczące się dyskusje, z czego finansuję swoje kampanie. Nieustannie pojawiają się pytania, czy wszedłem do polityki tylko dlatego, że jestem zamożny. Jedyny negatywny element, jaki powraca podczas mojej kariery politycznej, to skojarzenia z pieniędzmi. Wiele osób uważa, że pieniądze mogą pomóc pójść drogą na skróty. Tyle że w polityce skrótów nie ma, zawsze przyjdzie taki moment, że trzeba będzie zapłacić cenę za to, co się źle zrobiło. Natomiast muszę przyznać, że fakt, iż mam zapas gotówki, niewątpliwie działa na moją korzyść. Mogę finansować swoje niektóre pomysły.
 
A jednak pieniądze się przydają. Co dzięki nim można zrobić?
Dzięki swoim akcjom zyskałem wysoką pozycję, dużą rozpoznawalność i co najważniejsze, zaufanie ludzi. W tej chwili ufa mi trzydzieści procent społeczeństwa. To plasuje mnie w pierwszej dziesiątce polityków. Ale jestem za krótko w polityce, żeby podsumowywać wyniki.
(…)
Stanowisko konstytucyjne, które pana interesuje, to: prezydent, premier czy minister?
Fotel prezydenta w ogóle mnie nie interesuje. Przy obecnie obowiązującej konstytucji funkcja prezydenta byłaby dla mnie ponudna. Prezydent ma wręcz minimalną władzę wykonawczą.
(…)
To znaczy, że celuje pan w fotel ministra albo premiera?
Myślę w kategoriach drużyny, to znaczy – trzeba stworzyć grupę ludzi, która będzie miała zdolność sformowania rządu. A jaką posadę się dostanie, czy premiera, czy ministra, czy osoby, która to wszystko spina jako szef partii, to jest to wtórna kwestia. Nie dbam o stanowiska, zresztą uważam, że jako szef komisji Przyjazne Państwo miałem więcej władzy, niż ma minister gospodarki.
 
Jeśli nie fotel premiera, to który resort?
Na pewno nie wojsko czy MSWiA. Mógłbym zajmować się gospodarką, infrastrukturą, kulturą czy promocją Polski. Odpowiadam na to pytanie bez entuzjazmu, bo to jeszcze nie ten etap. Najbliższe wybory jeszcze nie będą dla mnie kluczowe.
 
A które będą ważne?
Czeka mnie jeszcze jedno okrążenie, czyli siedem lat od chwili, kiedy rozmawiamy.
 
Mam wrażenie, że od kilku lat profesjonalnie przygotowuje się pan do tej roli, tworzy pan produkt znany pod marką „Janusz Palikot”.
(Uśmiecha się).
Ile już jest warta ta marka?
Nie dostałem jeszcze żadnej propozycji. Jeszcze kiedy działałem w biznesie, wyceniłem swoją twarz na milion dwieście tysięcy złotych. I pewnie taniej bym dzisiaj nie wystąpił. Nie zamierzam
jednak się sprzedawać. Na początku 2009 roku, kiedy mój blog stał się popularny, zaczęli się zwracać do mnie ludzie, którzy proponowali reklamy takie czy inne, ale konsekwentnie odmawiałem. W przeciwieństwie do Lecha Wałęsy, który za pieniądze występował na konwencjach Libertasu, mnie się nie da kupić. Zgodziłbym się zagrać tylko w kampanii społecznej i zrobiłbym to za darmo.
Zresztą nie robię tego wszystkiego, żeby mieć wartość ekonomiczną w postaci gaży za udział w reklamie i w taki sposób odzyskać środki włożone w zaistnienie w polityce. Moje działania obliczone są raczej w kategoriach produktu społecznego, a nie ekonomicznego.
 
Da się zbadać wartość takiego produktu?
Dzisiaj ten produkt jest wart około trzydziestu procent zaufania publicznego. To jest bardzo dużo.
 
A jaka znajomość marki wśród klientów?
Ogromna. W kwietniu 2009 roku według badań CBOS moje nazwisko znało osiemdziesiąt sześć procent badanych. Pod tym względem jestem w pierwszej dziesiątce polskich polityków. Zresztą pod względem zaufania również. Choć mam też sporo elektoratu negatywnego. Jest więc z czego się cieszyć.
 
To spory kapitał. Co można z nim zrobić?
Wszystko i nic – bo bardzo wiele zależy od szczęścia. Przypomnę, że podobną rozpoznawalność miał Jan Rokita, kiedy wyleciał z Platformy. Tak samo Zyta Gilowska. Więc dobry kapitał społeczny
nie wystarczy.
 
Oni jednak nie dysponują takim zapleczem finansowym jak pan. Może pan stworzyć partię, gdyby pan chciał.
I tak, i nie, bo są przepisy bardzo ograniczające finansowanie partii z innych źródeł niż budżet.
 
Każdy przepis da się w jakiś sposób obejść.
Nie chcę powiedzieć, że nie umiałbym stworzyć partii i zapewnić jej zaplecza finansowego, bo pewnie umiałbym to zrobić. Jednak nie myślę ani o odejściu do innej partii, ani o tworzeniu własnego ugrupowania – bo chcę wspierać Donalda Tuska. Uważam go za najwybitniejszego realnie funkcjonującego polityka.
 
Fragment książki Jana Osieckiego „Polaków rozmowy o polityce”. Zapraszamy do dyskusji, prosimy o uwagi i komentarze.
 
Informacja o książce:

Prószyński i S-ka to marka jednego z największych wydawnictw książkowych w Polsce. Firma istnieje od 1990 roku. W 2008 roku wydawanie książek sygnowanych logo Prószyński i S-ka przejęła spółka Prószyński Media. Profil wydawnictwa obejmuje literaturę polską i światową, zarówno klasykę, jak i prozę współczesną, literaturę faktu i biografie, książki popularnonaukowe (m.in. seria „Na ścieżkach nauki”). Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazały się m.in. dzieła zebrane Pawła Jasienicy i Melchiora Wańkowicza (ostatnio wznowiona została słynna „Karafka La Fontaine`a”, nazywana biblią dziennikarstwa), książki Jadwigi Staniszkis, Grzegorza W. Kołodki, Laurence’a Reesa, Guy Sormana, wywiady-rzeki m.in. ze Zbigniewem Religą (autorstwa Jana Osieckiego), książki Andrzeja Paczkowskiego „Trzy twarze Józefa Światły” i „Wojna polsko-jaruzelska”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka